sesja ślubna w dolomitach Wochy Lago di Braies Tre Cime sesja za granicą elopment wedding Dzikie Historie fotograf ślubny film ślubny sesja w górach
Sesja ślubna w Dolomitach
Czasem do spełnienia marzeń wystarczy łut szczęścia.
Od samego początku, chcieliśmy łączyć naszą pasję do podróżowania z działalnością ślubną. Dzięki Wam odwiedziliśmy tak odległe i różnorodne zakątki Polski, które normalnie byłyby nam “nie po drodze”. I jak wiele mogliśmy przez to stracić ! Wciąż inspirujecie nas do dalszych poszukiwań.
Zawsze byliśmy również otwarci na sesje zagraniczne, ale tak się złożyło, że naszym pierwszym i ostatnim wyjazdem była sesja w Wiedniu Marysi i Karola…w 2014 (!)
Kiedy więc na jednej z grup ślubnych znaleźliśmy post Agnieszki o poszukiwaniu fotografa na sesję ślubną w Dolomitach, to nie zwlekaliśmy.
Włochy, góry, piękna Para, dogodny termin – wszystko składało się idealnie.
Rozpierała nas radość, że to właśnie nas, spośród wszystkich świetnych konkurentów, wybrali do towarzyszenia w swoim “miesiącu miodowym”. Zwłaszcza, że Sebastian też zajmuje się fotografią ślubną.
Z dnia na dzień umówiliśmy się na spotkanie i wspólnie zaczęliśmy planować tą wielką, poślubną przygodę.
Wybór Dolomitów, jako tła ich sesji ślubnej, nie był dla Agnieszki i Sebastiana przypadkowy. Oboje bardzo lubią góry i chętnie do nich wracają, by przemierzać szlaki i jeździć na nartach. Jako, że na co dzień mieszkają w Niemczech i są częstymi gośćmi w austriackich Alpach, tym razem postanowili pojechać troszkę dalej i zobaczyć na własne oczy Secedę.
Alta Badia
San Cassiano to najbliżej położone miasteczko od Campingu Sass Dlacia, czyli miejsca w którym wspólnie wynajęliśmy “utia” (chatkę).
To tu właśnie ustaliliśmy punkt spotkania.
Był przepiękny, słoneczny dzień i grzechem byłoby zmarnowanie takich warunków. W końcu mówimy o sesji w górach, gdzie pogoda lubi zaskakiwać. Zatem, wkrótce po rozładowaniu bagaży i krótkim odpoczynku, zarzuciliśmy plecaki i wyruszyliśmy w stronę stacji narciarskiej w Alta Badii. Po wjechaniu kolejką, rozciągnęła się przed nami urokliwa dolina z widokiem m.in. na Cime Conturines, Lagazuoi czy Marmolade.
Przez kilka godzin, niespiesznie wędrowaliśmy po krętych ścieżkach, zatrzymując się raz po raz by chłonąć to wspaniałe otoczenie.
Sesja nad Lago di Braies
Zapewne większość z Was, kiedy słyszy “Dolomity i jezioro” to ma przed oczami Lago di Braies. Nic dziwnego, bo to miejsce zawładnęło internetem : widoczki z instagrama, reklamy, czołówka podróżniczych list “must see” i oczywiście…popularny wybór pleneru dla nowożeńców.
Widoczki jak z bajki pokusiły i nas, zatem bladym świtem, zerwaliśmy się z łóżek by zdążyć przed falą turystów i konkurentów.
Za szybą samochodu, budził się powoli kolejny dzień, po niebie przepływały pojedyncze, leniwe chmurki. Zapowiadała się pełnia słońca, co cieszyło nas niezmiernie, ponieważ uwielbiamy rzeźbić kadry z gry świateł i cieni.
Zwiastowało to też piękny zachód. Czekał nas baaaardzo pracowity dzień i mieliśmy głowy pełne pomysłów.
To są jednak góry. Jak już zdążyliśmy ustalić, tu pogoda potrafi nieźle zaskoczyć i wiele zależy też od topografii terenu. Gdy już dojechaliśmy, okazało się, że do zacienionej niecki w której znajduje się Lago di Braies nie dociera zbyt wiele porannego światła. A przynajmniej tak było tego dnia.
Dodatkowo, pomimo środka tygodnia i wczesnej pory, zaczęły już wypływać pierwsze łódki, a fotografowie ze swoimi Parami, prześcigali się o zajęcie co bardziej atrakcyjnych zakątków. Czy mogło nam to przeszkodzić?
Absolutnie nie. Udało nam się uwiecznić wszystkie interesujące nas elementy, a rejs po tafli jeziora zostanie jednym z milszych wspomnień tego wyjazdu.
Gdy na brzegu zaczęło się robić tłumnie a my mieliśmy solidny pakiet zdjęć, postanowiliśmy ruszyć w stronę Tre Cime di Lavaredo, z krótkim postojem w Cortinie d’Ampezzo na mały brunch i espresso.
Tre Cime di Lavaredo
Tre Cime to kolejny klasyk Dolomitów i miał być ukoronowaniem naszej sesji. To, że oczekiwania sięgały zenitu to nic nie powiedzieć.
Żelaznym punktem naszej trasy, na której wyjątkowo zależało naszej Parze, był widok na wspomnianą Secedę i tam w pierwszej kolejności się skierowaliśmy. Niestety, warunki znów zrobiły nam psikusa i na szczyty opadła mgła i chmury, przesłaniając panoramę. Błądziliśmy zatem w bieli, od prześwitu do prześwitu, by złapać choć parę kadrów i wykorzystać sytuację najlepiej jak się da. W pewnym momencie już straciliśmy nadzieję, że doczekamy się zachodu słońca.
Nagle zauważyliśmy jasną tarczę przebijającą się przez mgłę, na pierwszy rzut oka przypominającą księżyc w pełni. Wkrótce światło rozlało się wokół i utrzymało przez kilka, magicznych minut, zanim zgasło i zapadł zmrok.
Tym miłym akcentem zakończyliśmy naszą fotograficzną historię z Agnieszką i Sebastianem. Następnego dnia pożegnaliśmy się i jeszcze przez parę dni eksplorowaliśmy Tyrol i Niemcy w drodze powrotnej.
Z Dolomitów wyjeżdżaliśmy z lekkim niedosytem, bo choć zobaczyliśmy wiele piękna, to jeszcze więcej jest tam do odkrycia.
Obiecaliśmy sobie z Damianem, że jeszcze tu wrócimy.
O dokładnym przebiegu wyjazdu, logistyce i kosztach opowiemy Wam w osobnym wpisie, w którym znajdziecie też zdjęcia z miejsc odwiedzonych już po rozdzieleniu się z Parą.
Jak wygląda organizacja wyjazdowej sesji na terenie Polski pisaliśmy też tu : Jesień w Chatce Puchatka, czyli kulisy sesji w Bieszczadach
Spodobało się? Podobne wpisy na naszej stronie :
Kasia & Krystian | sesja ślubna na Kasprowym Wierchu
Gosia & Tomek | sesja w Bieszczadach
Amanda & Błażej | ślub i sesja w Tatrach
W Chacie pod Rysami
Zima nad Morskim Okiem