sie
08
18

W Chacie pod Rysami. Tatry słowackie.

Tatry słowackie małopolskie Dzikie Historie sesja w górach Rysy schronisko Małe Ciche fotograf ślubny

Dla odmiany Tatry słowackie
Sesja na Kasprowym i Chata pod Rysami

Stare przysłowie mówi,że rok bez Tatr to rok stracony.

Tak naprawdę to nie, ale mogłoby tak być.
Dlatego wspólnie ze znaną już Wam ekipą, Mazankami, wykroiliśmy kilka dni w sierpniu i podążyliśmy w stronę Zakopanego.
Wakacje nie są standardowym okresem kiedy pojawiamy się w tych rejonach i biorąc pod uwagę wszystkie minusy wynikające ze wzmożonego ruchu na polskich szlakach, postanowiliśmy zbadać teren od słowackiej strony. Zanim jednak kraina czekolady studenckiej i Janosika wezwie nas do siebie, chcieliśmy połączyć przyjemne z pożytecznym i zrobić sesję ślubną z Kasią i Krystianem na szczycie Kasprowego Wierchu, po uprzednim jego zdobyciu.

Zanim nasi Młodzi mieli dojechać kolejką, czekało na nas ok. 2 godzin błogiego wypoczynku. Leżenie na zboczu góry w słońcu, popijanie zimnego piwa z widokiem na Kościelec, nie musząc się nigdzie spieszyć – o czymś takim marzyłam od dawna. 

Zachód nad szczytami robi kolosalne wrażenie ale niestety szybko mija a kolejki maja wyznaczone godziny zjazdów. To była jedna z szybszych sesji w naszej karierze. Uwijaliśmy się by złapać jeszcze trochę widoków, jeszcze trochę wiatru we włosach, jeszcze więcej punktów widokowych. Nie zabrakło też komicznych elementów jak wtedy gdy podczas romantycznego „first looka” znaleźliśmy sfatygowaną…sztuczną szczękę. Tyle nieopowiedzianych historii, tyle możliwych scenariuszy!
Wyniki naszej pracy możecie zobaczyć : tu 

Gdy słońce już się schowało całkowicie, pobiegliśmy czym prędzej w kierunku stacji by załapać się na transport w dół. Dotarliśmy w ostatniej chwili tylko po to,żeby usłyszeć, że już nim nie pojedziemy. Skromnie wyposażeni, bez latarek (bo zostały oczywiście w samochodzie), z Parą w strojach galowych i lakierkach… nasze zejście malowało się w czarnych barwach.
Zarządca kolejek ulitował się i stwierdził, że możemy zjechać wspólnie z obsługą. Praktycznie cała gondola była do naszej dyspozycji. Niesamowity  finisz pięknego dnia.
Potem tylko regeneracja, pogaduszki i szykujemy się na podbój kolejnej góry.

Ahoj, przygodo! Kolejny szlak przed nami to :
Popradzki Staw- Żabi Potok – Żabie Stawy Mięguszowieckie-Chata pod Rysami – Przełęcz Waga- Rysy

A że jesteśmy sprytni to rozbiliśmy trasę na 2 dni, w końcu, czemu nie? Wakacje!
Droga na polsko-słowacką granicę była utrudniona ze względu na remont ul. O.Balzera i zbliżający się wielkimi korkami Tour de Pologne. Ostatecznie, gdy daliśmy się już ograbić w przyulicznym kantorku mogliśmy rozpocząć mozolny marsz do celu.

Trasa na Popradzkie Pleso jest podobna jak na Morskie Oko. Mijaliśmy liczne wycieczki, wielopokoleniowe rodziny, często z wózkami. Jednocześnie próżno było wyglądać naszych ulubionych fasiągów, stoisk z lodami czy hamburgerami. I nie chcę wyjść na hipokrytkę bo i mi zdarzało się czasem skorzystać z tych dóbr cywilizacji. Tylko na słowackiej stronie jest tak jakby spokojniej i bardziej w zgodzie z naturą.

Mając w planach nocleg u podnóża szczytu, w „najwyżej położnym schronisku w Tatrach” przygotowaliśmy się godnie, jak przystało na prawdziwych eksploratorów. Śpiwory,maty i palnik do gotowania  – żaden głód ni mróz nie zajrzałby nam w oczy. Jak można się domyślić, było to całkiem zbędne w dobrze wyposażonym obiekcie. Daliśmy się podpuścić internetowi nie pierwszy i nie ostatni raz (Bieszczady…). Za to robiliśmy na przechodniach wrażenie, zwłaszcza pewien osobnik, rytmicznie dźgający drogę u swych stóp.

Powyżej widać „budkę” gdzie składowane są zapasy dla schroniska. Każdy chętny, jeśli ma dość krzepy, może wcielić się w Szerpę i wnieść do Chaty np. beczkę Litovela.
W ramach podzięki gorąca, malinowa herbata.

Im wyżej tym częściej dochodziły do nas informacje,że „już, już prawie na miejscu”. Ale,że gdzie na miejscu? Chodziło im o staw, o chatę, o szczyt? Do zewsząd było nadal daleko.
Skąd wiedzieli,ze jesteśmy Polakami? Czy to widać po twarzach?

W końcu udało się ! Nie obyło się bez dramatycznych chwil, pełnych zwątpienia momentów. Burza czaiła się za rogiem, kamienie osypywały ale słońce wychynęło za chmur i byliśmy na miejscu.
Nareszcie  mogliśmy się zmierzyć z legendą „podniebnej toalety”:)
Wyjęliśmy nasze garnki, alkohol i rozpoczęliśmy miłą kolację pod gołym niebem, podczas gdy w jadalni pewna turystka grała na pianinie „La valse D’Amelie” Yanna Tiersena.

Gdy Wasza połówka życzy sobie romantyczny wieczór przy blasku świec, to Chata pod Rysami może być odpowiedzią na te pragnienia, bo nie ma tam ani ani światła ani bieżącej wody.
Czas po zmroku spędzasz asymilując się z mieszkańcami w jadalni, albo śpiąc. Kąpiel, toaleta? Najlepiej z towarzyszem, który będzie cię asekurował byś nie zboczył z „brązowego” szlaku do WC.
Z dala od zgiełku, internetu i smogu.

W pokojach było tak gorąco i duszno, że nie pospaliśmy zbyt długo (tak, śpiwory były całkowicie zbędne). Po pożywnym śniadaniu, wybraliśmy się na rekreacyjny spacer na Rysy. Taki odpowiednik porannego joggingu przed wyjściem do pracy. 

Jako,że nazajutrz rano mieliśmy się znów rozdzielić i podążyć każde w swoją stronę, postanowiliśmy nacieszyć się pięknie rozpoczętym dniem, robiąc piknik nad brzegiem Wielkiego Żabiego Stawu. I na tym zakończymy nasze wspomnienia. Na gorącej kawie, zimnej, źródlanej wodzie chłodzącej stopy i bułkach z pasztetem. Tej chwili beztroski i ciepła, zanim jeszcze spadła na nas burza i biegliśmy pod błyskawicami trzaskającymi wokół nas. Za nim policja przekierowała cały ruch do zapyziałej wsi i zablokowała nas w niej na 2 godziny. I masę złorzeczeń, które poleciały w stronę biednych rowerzystów.
Popatrzcie na ich radosne japki. Oni o tym nie wiedzą, łudzą się jeszcze kąpielą w termach czy innych basenach nie wiedząc, że ich ostatnią rozrywką będzie co najwyżej schabowy w Karmie pod Groniem po drugiej stronie ulicy.
Tym pozytywnym akcentem kończąc, do następnego !

Spodobało się? Podobne wpisy dla Was :

Zima nad Morskim Okiem
Suicide squad i (niezdobyta) Mięguszowiecka Przełęcz
Suicide squad i spacer pod (na) Kościelec

Kasia&Krystian | sesja na Kasprowym Wierchu
Jesień w Chatce Puchatka, czyli kulisy sesji wyjazdowej

TAGS:

POPRZEDNIA HISTORIA
NASTĘPNA HISTORIA
WPISZ CZEGO SZUKASZ